piątek, 11 lutego 2011

RECENZJA BLACK SWAN (2010) REŻYSERIA - DARREN ARONOFSKY

         Nagle otwierasz oczy. Myślisz - czy ja właśnie zasnąłem? Nie jestem w swoim łóżku, siedzę przecież na jakimś krześle. Rozglądasz się. Wokół pełno ludzi, wszyscy nienagannie ubrani. Niektórzy tępo wpatrują się w jedną stronę, inni leniwie strzepują kurz ze swoich marynarek lub poprawiają muszki, jeszcze inni – widać, że wpadli jak śliwka w kompot – mają bardzo nietęgie miny. Uświadamiasz sobie, że jesteś w operze. Zastanawiasz się dlaczego zasnąłeś - przecież Ci się podobało. Ładne arie i układy taneczne, piękne tancerki, mroczne scenerie, w tle Mozart. Spoglądasz na zegarek i uświadamiasz sobie, że minęły już ponad 2,5 godziny. Próbujesz sobie przypomnieć co działo się na początku, a co w środku. Nie potrafisz. Masz wrażenie, że byłeś świadkiem scen, które – niczym zapętlone – zlewają się w całość, ciągle zaczynają od początku i nigdy nie kończą. Same shit over and over again.

         Mijają lata, pojawia się film. Niezła obsada, przyzwoity reżyser – mający na koncie dobre filmy o narkotykach, szaleństwie czy nawet wrestlingu sic! Tematyka najnowszego filmu – balet. Co kurwa? W drodze do kina złe wspomnienia wracają.
    
Filmowa Nina stopniowo pęka, a czesem nawet się pruję              
Skoro jest wersja animie, to musi być i porno

Nastawiony na drzemanie, przeżywam absolutne zaskoczenie (tylko głupi ludzie bywają zaskoczeni, jak to powiedział ktoś mądry. No trudno). Film okazuję się bardzo dobrze zrobionym misz-maszem wielu gatunków. Prawdziwie nowoczesne kino. Jest w nim wiele elementów, które w normalnych warunkach by do siebie nie pasowały, a tutaj współgrają znakomicie. Ciągłe budowanie napięcia, tryskający erotyzm, świat fantazji, opowieść o półświatku baletowym, studium osobowości głównej bohaterki – to tyko niektóre z nich.
Aronofsky po prostu nie marnuje naszego czasu i sięga do sprawdzonych środków sprawnego wprowadzenia widza w świat filmu, by ten odrazu zaangażował się w fabułę. Pojawia się tutaj, znana z Zapaśnika, paradokumentalna kamera idąca za głównym bohaterem. Oczywiście takie ujęcia są na dłuższą metę męczące – na szczęście ich ilość jest dobrze wyważona i nie ma ich tu tak dużo jak w Zapaśniku. Może dlatego, że reżyser zdawał sobie sprawę, że Mickey Rourke jest dużo ładniejszy, niż koścista Portman.
Piękny i Bestia


         Zostały też zastosowane skróty jeśli chodzi o postacie drugoplanowe. Aronofsky stworzył bardzo wyraziste, aż przerysowane charaktery uzupełniające historię. Może być to trochę denerwujące, gdyż bohaterowie ci są skrajnie stereotypowi, niczym postacie z bajek. Jest przyjaciółka i rywalka głównej bohaterki – grana przez Mile Kunis, która na każdym kroku pokazuję jaką jest zimną suką. Jest trener oraz dyrektor całego zamieszania, spedalony i rażący francuskością douchebag. Jest neurotyczna mamuśka, no i w końcu jest upadła prima balerina, grana przez Winonę Ryder, która przecież sama ma wypisane na czole „jestem upadłą gwiazdą, p.s. Johnny wróć”. Może nawet dobrze, że wszystkie postacie są takie „czarno-białe”, bo na ich tle Portman wypada na naprawdę nieźle pokręconą osobowość.


 












         Black Swan zasługuje na słowa uznania przede wszystkim dlatego, że sam scenariusz, sama historia nie jest zbyt porywająca – by nie powiedzieć banalna. Mam wrażenie, że zostało z niej wyciśnięte po prostu wszystko co się dało. Pochwały należą się na pewno dla zdjęciowców, dla Portman (która tym razem nie zagrała jedną miną, chociaż jak zwykle opierała się przed przejściem na ciemną stronę mocy), no i dla muzykantów za częste puszczanie genialnego Czajowskiego.


 Scalenie. Jak ktoś raz zagra w Gwiezdnych Wojnach, to dla niektórych
 już zawsze będzie tylko postacią z Gwiezdnych Wojen
AKTORZENIE - 8/10
ZDJECIA - 9/10
MUZA - 8,5/10
HISTORIA - 7,5/10 
SMACZKI - 7/10

OGÓLNIE - 8,5/10

                                                                                                                                                             Tony Rocky H.

1 komentarz:

  1. Całkowicie zgadzam się z recenzją, film naprawdę świetny...oby więcej takich filmów w kinach...

    OdpowiedzUsuń