Nieodwracalne (2002, reż. Gaspar Noé) – tym razem na liście pojawia się staroć, którą widziałem już dużo wcześniej, ale wówczas zwyczajnie jej nie doceniłem. W moim pokoleniu, gdy Nieodwracalne pojawiało się na DVD, było o nim bardzo głośno, szczególnie podczas rozmów na szkolnych korytarzach. Miałem wrażenie, że cała szkolna ferajna go widziała. Motorem napędowej tej popularności były dwie ultra brutalne sceny, które nigdy nie pojawiłyby się w hollywoodzkich produkcjach. Trudno było mi go wtedy docenić, gdy oglądałem go jako nastolatek. Wydał mi się po prostu kolejną próbą taniego skoku na kasę metodą zszokowania publiczności, sygnowaną twarzą pięknej Monici Bellucci, będącej wtedy u szczytu swojej popularności. Szczerze powiedziawszy chyba brakowało pewnych narzędzi poznawczych, by właściwie ocenić ten film. Jak podróżnik, który przybywa na Grenlandię i wszędzie widzi te same spadające płatki śniegu, podczas gdy tubylcy rozróżniają ich dziesiątki rodzajów. Ja również musiałem zobaczyć setki filmów, by po latach wrócić do Nieodwracalne i docenić jego kunszt.